Ewa Grunert
14 października 2015

Nadal ujemny bilans handlowy z Chinami

Nie mamy nic do zaoferowania dla 1,5 mld ludzi?

W 2014 r. eksport z Polski do Chin osiągnął 1,68 mld euro (wzrost o 6%), a import z Chin 17,40 mld euro (wzrost o 19%). Ujemne saldo handlu z Chinami wyniosło 15,72 mld euro i było wyższe o 2,69 mld euro w porównaniu do roku 2013 - poinformował Janusz Piechociński, minister gospodarki. Wyniki te rzutują częściowo na nasz transport.

Obroty z Chinami wzrosły o 17,7%, osiągając poziom 19,09 mld euro. Import z Chin ma największy udział w tworzeniu deficytu handlowego Polski, na II miejscu znalazła się Rosja (podobnie w 2013 r.). Istotnym czynnikiem powodującym obniżenie dynamiki wzrostu eksportu jest zakaz importu wieprzowiny z Polski wprowadzony przez Chiny w lutym 2014 r.

Chiny zajęły w polskim imporcie II miejsce, pozostając za Niemcami, a udział importu z Państwa Środka w całości importu wzrósł z 9,4 % do 10,5 %. Eksport do Chin w 2014 r. stanowił 1,0% całkowitej wartości polskiego eksportu (bez zmian). W 2014 r. Chiny zajęły 21. miejsce w polskim eksporcie, w 2013 było to miejsce 20.

Pod względem obrotów handlowych z Chinami Polska zajmuje 8 miejsce w Unii Europejskiej - za Niemcami, Wielką Brytanią, Holandią, Francją, Włochami, Hiszpanią oraz Belgią, a także zajmuje 1 miejsce w Europie Środkowo-Wschodniej - przed Czechami, Węgrami, Rumunią oraz Słowacją. Tyle statystyka. Pozostaje jednak pytanie, dlaczego eksport towarów polskich stoi na tak niskim poziomie. Czy nie mamy ciekawych propozycji dla narodu liczącego blisko 1,5 miliarda ludzi?

Przedsiębiorcy, którzy prowadzą wymianę towarową z Chinami przyznają, że na tym rynku panuje ogromna konkurencja, występują większe niż w handlu z innymi krajami problemy celne, językowe, czy brak stabilnych przepisów. Eksporter musi pokonać wiele barier, aby poznać chińskie obyczaje i umiejętność sprzedawania produktów. Importerzy mają tych barier o wiele mniej.

Towary chińskie, chociaż nie najlepszej jakości i w ogromnej większości podróbki znanych producentów, mają jedną zaletę - są o wiele tańsze niż wyroby markowe. Ponad połowę polskiego importu z Chin stanowią dziś wyroby przemysłu elektromaszynowego, importowane są także urządzenia komputerowe, aparatura do telefonii, części do komputerów, transformatory, odzież, maszyny drukarskie, oświetlenie, zabawki oraz obuwie. Coraz częściej do polskich sklepów trafia również chińska żywność, słodycze, zabawki dla dzieci, o odzieży nie wspominając.

Chińczycy podrobili wspólnotowy znak towarowy Unii Europejskiej (CE) i oznakowują swoje produkty znakiem CE, który oznacza China Export (CE) i nieznacznie różni się od zastrzeżonego, europejskiego, odstępem między literami. Teoretycznie, towary oznaczone chińskim znakiem są zabronione w handlu europejskim, ale w praktyce, przynajmniej w Polsce, nikt na to nie zwraca uwagi. Wystarczy przejść się nawet po markowych sklepach, aby natrafić na chińskie podróbki.

Cała ta chińska drobnica sprowadzana jest do Polski najczęściej przez porty morskie, gdzie musi być oclona. Od paru lat, do Europy towary chińskie docierają również pociągami. Pierwszy pociąg uruchomiono na trasie od przemysłowego miasta Chongqing (33 mln ludności!) do niemieckiego Duisburga. Obecnie kursuje na tej linii 5 razy w tygodniu i pozwala na skrócenie czasu podróży o połowę. Wcześniej kontenery przewożono do odległego o 1000 km Szanghaju, a stamtąd w ciągu nawet po 50 dniach podróży docierały do portu europejskiego.

Od dwóch lat na chińskiej mapie kolejowej pojawiła się Polska. Raz w tygodniu pociąg kursuje na trasie ze stolicy Syczuanu Chengd, przez Kazachstan, Rosję i Białoruś, do Łodzi-Olechów. Czas przejazdu trwa od 12 do 14 dni. Z danych wynika, że ok. 90% drobnicy zostaje w Polsce, a tylko 10% odbierają inne kraje europejskie. Problem jednak w tym, że pociągi z Łodzi do Chin jadą niemal puste, a liczba kontenerów liczona jest w setkach, a nie w tysiącach, jak to ma miejsce w imporcie.

Chiński rynek jest dość specyficzny i polskie firmy wolą unikać niespodziewanych pułapek. Efektem takiej polityki jest pusty pociąg towarowy do Chin - z jednej strony, a z drugiej - zalewanie polskiego rynku chińszczyzną.